RS
253 - Tak, mam. Jakim cudem możesz żyć tak długo i nie nauczyć się jeszcze, że czasem trzeba innym zawierzyć? Nikt z nas nie istnieje samotnie. Przynajmniej nie ja. Nie mogę. Nie chcę. Miała wejść do sypialni i zamknąć mu drzwi przed nosem, lecz bezceremonialnie wszedł za nią. - Potrzebuję odpocząć. - Zgadza się, dlatego nie odstąpię cię ani na krok, ponieważ grozi ci niebezpieczeństwo. - Zdaniem Maggie największe niebezpieczeństwo grozi mi z twojej strony. - Nie, nie z mojej - rzekł cicho. - On tu przybył po ciebie. Obszedł cały pokój, zaglądając do szafy, do łazienki i pod łóżko. - Wiesz, raczej mało prawdopodobne, że on czai się pod moim łóżkiem. Wstał. - Tak a propos, masz bardzo wygodny materac. Nie potrzebujesz trumny? - W dzisiejszych czasach nikt nie sypia w trumnie. To znaczy, faktycznie, niektórzy ciągle to robią, ale ja i moi przyjaciele nie. - A ten stary kufer pod łóżkiem? - zagadnął. - Zawiera szkocką ziemię, jak zgaduję? Wzruszyła ramionami. - Dziwię się, że dotąd nie rozebrałeś całego domu na kawałki, żeby znaleźć obciążające mnie dowody. RS 254 - Bo nie zorientowałem się na początku - przyznał się. - Byłem skupiony na... na czym innym. Ale powinienem był się domyślić, bo nawet po tych wszystkich latach... - Ja też się nie domyśliłam - odparła. - Czas, jak słusznie mówią, leczy wszystko. Z wyjątkiem... - Z wyjątkiem? Powinnam była odgadnąć, pomyślała. Powinnam była zrozumieć, co to znaczy, gdy poczułam... coś, czego nie czułam od tamtego czasu. I przy nikim innym. Nagle omal nie wybuchnęła płaczem, lecz zdołała się opanować. Przetrwała tak długo, przetrwa więc nadal. Tak, ale... ale przedtem nie miała pojęcia, że on żyje. - Już nie pamiętam, co chciałam powiedzieć. Patrzył na nią wyczekująco, a kiedy nic więcej nie dodała, wyszedł na balkon i zapatrzył się w niebo. Po chwili dołączyła do niego. - Nie ma go w pobliżu - oświadczył. - Jesteś pewien? - Tak. Ale był tu całkiem niedawno, chociaż wtedy uznałem to za wybryk mojej wyobraźni. Pomyślałem, że tak bardzo pragnę go dopaść, że zaczynam sobie wyobrażać jego obecność. Ale on naprawdę krążył wokół domu, tylko nie zdołał wejść. - Spojrzał na nią. - Albo nie chciał, ponieważ postanowił wybrać inny, bardziej dogodny dla siebie moment. - Raczej to pierwsze. Moi przyjaciele, którym moje dobro naprawdę leży na sercu, niezależnie od tego, o co ich podejrzewasz, potrafią sprawić, że jestem tu bezpieczna. RS 255