z przyjaciółek poleciła ci właśnie mnie. Bądź bardzo
ostrożna. Możesz powiedzieć, że nawet nie wiesz, czy zatrzymasz mnie na dłużej. — Co do tego nie mam wątpliwości — odparła lady Rothley. — Gdybym miała mówić prawdę, poskarżyłabym się, że nie mogę z tobą wytrzymać! — Proszę, belle-mère, słuchaj, co do ciebie mówię — błagała Tempera. — Książę na pewno będzie cię o mnie pytał, gdyż, jak przypuszczam, wyglądam inaczej niż przeciętna pokojówka. Mówiąc to, miała na myśli postać z obrazu Leonarda, którą, jak twierdził ojciec, przypominała, a której kopia wisiała w saloniku na dole naprzeciw sekretarzyka księcia. Czy książę także dostrzegł to podobieństwo? Co za nieprawdopodobny pomysł! Czy książę w ogóle patrzył na nią na tyle długo, by móc ją skojarzyć z obrazem jednego z największych mistrzów malarstwa, jakich znał świat? Nagle twarz Tempery rozjaśnił promienny uśmiech. 67 — Masz rację, belle-mère, robię z igły widły. Cokolwiek książę powie na mój temat, przyjmij to obojętnie. Lecz tak naprawdę, to chciałam ci powiedzieć o... — Hrabia obsypał mnie dziś najbardziej wyszukanymi komplementami! — przerwała jej lady Rothley rozmarzona. Tempera zdała sobie sprawę, że macocha wcale jej nie słucha. — Zawsze uważałam, że Włosi mają doskonałe maniery — mówiła dalej lady. — W ich ustach nawet najbardziej błahy komplement brzmi, jakby pochodził z głębi serca. — Belle-mère, bardzo proszę, posłuchaj mnie! Chcę ci powiedzieć wszystko o obrazie, o którym mogłabyś porozmawiać z księciem. Namalował go Jan van Eyck. To nazwisko na pewno zapamiętasz. Obraz jest wspaniały, naprawdę wspaniały! — Tak właśnie wyraził się o mnie hrabia — odparła lady Rothley. — „Jest pani wspaniała!”, „Jest pani uosobieniem słońca!” Tempera spróbowała jeszcze raz: — Nie słuchasz mnie, belle-mère. Lady Rothley podniosła się z taboretu przed toaletką. — Bo nie chcę słuchać, Tempero. Jestem zmęczona, boli mnie głowa. Opowiesz mi o swoim obrazie innym razem. — Ależ chciałabym, żebyś porozmawiała o nim z księciem dziś przy kolacji. — Nie jemy dzisiaj kolacji w zamku, lecz w Monte Carlo, w towarzystwie księżnej Pless, Daisy. Z tego co mówiła lady Holcombe, wynika, że będzie to bardzo eleganckie przyjęcie, więc muszę włożyć najlepszą suknię. Tempera zrezygnowała. Straciła nadzieję, że uda im się sensownie porozmawiać. 68 Może jutro pójdzie lepiej, pomyślała i zajęła się rozpinaniem sukni lady Rothley, która przed wyjazdem na przyjęcie chciała jeszcze położyć się na godzinę.