schorzeń ani psychicznych urazów, w kwestii ciąży zaś Karolina się
z nim nie konsultowała. Urzędnik koronera ogłosił zamknięcie postępowania dowodowego. Zapadła ciężka cisza. Chloe poruszyła się nieznacznie, ale wszyscy inni siedzieli jak zamurowani. Matthew, którego serce zdążyło wrócić do normalnego rytmu, znowu czuł jego przyśpieszone bicie. Z zewnątrz dobiegały głosy bawiących się dzieci. Normalność, pomyślał z zazdrością. W podsumowaniu koroner powołał się ponownie na zeznania każdego ze świadków i raporty obydwóch lekarzy. Nie znaleziono żadnych obrażeń świadczących o obronie przed ewentualnym napastnikiem, rany na palcach i dłoniach pani Gardner odpowiadały tym, jakie mogła odnieść osoba desperacko usiłująca się czegoś 161 przytrzymać. Analiza toksykologiczna nie wykazała we krwi śladów alkoholu czy narkotyków. Policyjne śledztwo wykluczyło jakiekolwiek oszustwo czy udział osoby trzeciej. Następnie przeszedł do kwestii samobójstwa. Aczkolwiek Karolina w przeszłości przez krótki okres cierpiała na depresję, koroner uważa, że miało to bezpośredni związek ze śmiercią pierwszego męża. W nowym małżeństwie była wyraźnie szczęśliwa, a ciąża mogła jedynie pogłębić to uczucie. Zamknięcie drzwi od środka samo w sobie nie świadczyło o niczym podejrzanym. Karolina mogła mieć różne powody, żeby się zamknąć - może zresztą na krótko. Wysłuchawszy wszystkich zeznań, koroner nie sądzi, by kobieta tak dbająca o dobro rodziny, a być może świadoma swego stanu, odbierała sobie życie, kiedy jedno z jej dzieci leżało chore piętro niżej. Nie znaleziono żadnego dowodu, że Karolina werbalnie czy na piśmie wyraziła chęć popełnienia samobójstwa, że mogła to zrobić pod wpływem depresji ani że w przeszłości chciała sobie zaszkodzić. - Zatem - kontynuował koroner - na podstawie uzyskanych zeznań nie mogę stwierdzić, że pani Gardner zamierzała odebrać sobie życie. Matthew odebrał to jako wątły promyczek nadziei. Koroner skupił się teraz na możliwości orzeczenia śmierci wskutek wypadku. Świadectwo detektywa sierżanta Rossa wskazywało jednak, że Karolina nie mogła po prostu wypaść z balkonu. Promyczek nadziei zgasł. - Jednakże stan umysłu pani Gardner w chwili śmierci - ciągnął koroner - nie jest nam oczywiście znany. Prawdopodobnie nigdy też się nie dowiemy, dlaczego wyszła na balkon. Matthew, świadom, że wstrzymuje oddech, zerknął na dziewczynki. Zauważył, że zarówno one, jak ich babka zastygły bez ruchu na swych miejscach. I wtedy koroner ogłosił werdykt, jakiego żadne z nich się nie spodziewało: śmierć z przyczyn niewyjaśnionych. Matthew zrozumiał później, kiedy siedział samotnie w gabinecie Richarda, popijając whisky, i gapił się w przestrzeń, że prawie przez całe dochodzenie czuł się trochę tak jak morderca, którego zbrodnia lada chwila wyjdzie na jaw. Podobno nawet ludzie bez skazy, oskarżani dostatecznie często o różne grzechy, zaczynają wątpić w swą niewinność.