- Nie dbam o to. Jestem we własnym domu i pragnę swojego męża. Pospiesznie
przeszli po ozdobnie rzeźbionych schodach i wkrótce potem padli na skromne, wąskie łóżko Becky. - Moje kochanie - westchnął Alec kilka minut później, wodząc delikatnie palcem po jej wargach, gładkich i ciepłych. - Tak? - Becky drgnęła, gdy przesunął dłonią również po jej biodrze. - Kochajmy się. Zaraz. - Skoro mam poważnie traktować obowiązki małżeńskie... I ściągnęła suknię przez głowę, a potem wsparła dłonie na jego szerokich ramionach. Pod wieloma względami było to odwróceniem ich pierwszej nocy, zupełnie jakby Alec grał rolę dziewicy, a Becky czułego, cierpliwego kochanka, przełamującego opory uspokajającym szeptem i aksamitnym dotknięciem. Po jakimś czasie Alec przymknął oczy i pozwolił sobie tym razem po prostu brać. Becky zaś dawała mu wszystko, czego tylko chciał. - Nigdy mnie nie opuszczaj - powiedział kategorycznym tonem, trzymając ją mocno za biodra. - Nigdy - obiecała drżącym szeptem. - Cokolwiek by się zdarzyło. Przecież cię kocham. Jestem twoja. I pocałowała go jeszcze raz. Pochwycił ją i jęknął boleśnie, gdy wniknął w nią jeszcze głębiej. Mijały chwile, a oni nadal trwali w miłosnym transie, poruszając się wspólnie w powolnym, zdecydowanym rytmie. Aż do końca. Becky z wolna nabrała tchu i spojrzała w jego zamglone oczy. Długo w milczeniu gładziła złote włosy ukochanego. Po jakimś czasie Alec pocałował j ą w czoło. - Dziękuję ci - szepnął, przytulając ją mocno. - Za co? To było niezwykle przyjemne. - Miałem na myśli twoją miłość. - Och, Alec! Kochać cię to najłatwiejsza rzecz na świecie. Odpowiedział jej pełnym oddania spojrzeniem i anielskim uśmiechem. W jego błękitnych oczach zalśniła radość.