Trzeba to było zrobić od razu.
Sięgnął po notes z telefonami, przerzucił kartki i znalazł numer, pod który miał prawo zadzwonić o każdej porze dnia i nocy. – Redwing Associates. – Tak – powiedział Jack oficjalnym tonem. – Mówi Jack Swift. Chciałbym rozmawiać z Sebastianem Redwingiem. ROZDZIAŁ ÓSMY Barbara drżała z lęku i obrzydzenia. Sebastian Redwing jej nie zauważył, tego była pewna, ale gdyby nie stracił równowagi i nie wpadł do wodospadu, na pewno by ją wyśledził. Ta zabawa stawała się zbyt niebezpieczna. Bogu dzięki, instynkt ostrzegł ją, że ktoś się zbliża, dlatego zeszła ze ścieżki i ukryła się w zaroślach. Gdyby nie to, Sebastian wpadłby na nią i musiałaby się nieźle nabiedzić, żeby wyjaśnić swoją obecność w tym miejscu. Teraz, przechadzając się po werandzie domu wynajętego na nazwisko senatora Swifta, nie mogła się nadziwić, że podjęła takie ryzyko. Zazwyczaj kalkulowała wszystko chłodnym umysłem i nie działała pod wpływem impulsu. Gdyby jej znajomi w Waszyngtonie dowiedzieli się o jej obsesji i o tych ryzykownych eskapadach, byliby w szoku i niczego by nie zrozumieli. Zresztą ona sama nie pojmowała tego, co się z nią działo. Wyobrażała sobie, że tak właśnie muszą się czuć bulimiczki, które opychają się, czym popadnie, a potem potajemnie wymiotują. Satysfakcja, odraza i niemożność kontrolowania siebie musiały być w ich przypadku takie same. Ale ona była przecież zupełnie zdrowa. Mogła przestać w każdej chwili, gdyby tylko chciała. Oparła się o poręcz werandy, słuchając szumu strumienia. Od strony lasu wiał orzeźwiający wietrzyk. To było piękne miejsce. Dobrze wybrała. Jack będzie mógł tu odpocząć. A co by było, gdyby zabiła Sebastiana Redwinga? Wiedziała, że ocalał, bo ukryta wśród paproci, słyszała głosy Lucy i jej przyjaciół, a potem widziała, jak Lucy taszczyła Redwinga do domu. Gdy Barbara zobaczyła go w lesie, natychmiast się domyśliła, że to Lucy musiała go tu ściągnąć. A więc aż tak przeraziło ją tych kilka drobnych zdarzeń, że pojechała do Wyomingu, żeby się wypłakać w mankiet profesjonalisty. Barbara nie znosiła mazgajów. A Redwing był przyjacielem Colina, nie Lucy, i ta nie miała prawa prosić go o pomoc. Teraz zaś Barbara musiała się zastanawiać, co będzie, jeśli Darren dowie się o jej ostatnim wyczynie. A jeśli Madison opowie matce i Sebastianowi, że ją spotkała? Ale to nie miało znaczenia. Nikt nie byłby w stanie skojarzyć jej obecności w Vermoncie z wypadkiem Redwinga. Nikt poza nią nie wiedział, na co ją naprawdę stać. Dla wszystkich była po prostu kompetentną profesjonalistką, kobietą, która przez całe zawodowe życie pełniła funkcję osobistej sekretarki senatora Stanów Zjednoczonych. Westchnęła i poczuła się lepiej. Może powinna powiedzieć Darrenowi, że Redwing jest w Vermoncie, ale nie zamierzała tego robić. Sebastian obudził się z dudniącą głową. Zza okna dochodziły