Warning: file_get_contents(http://hydra17.nazwa.pl/linker/paczki/takietarasy.mielec.pl.txt): failed to open stream: HTTP request failed! HTTP/1.1 404 Not Found in /home/tymek10/ftp/takietarasy.mielec.pl/paka.php on line 5
- Niektórzy mężczyźni uważają, że ambicja nie pasuje do kobiety, ba, nawet czyni ją mniej pociągającą.

- Niektórzy mężczyźni uważają, że ambicja nie pasuje do kobiety, ba, nawet czyni ją mniej pociągającą.

  • Janina

- Niektórzy mężczyźni uważają, że ambicja nie pasuje do kobiety, ba, nawet czyni ją mniej pociągającą.

01 July 2022 by Janina

- Niektórzy mężczyźni są idiotami. - Zgadzam się z panem w stu procentach. – Dlaczego nigdy nie mam pewności, czy ty mnie przypadkiem nie obrażasz - powiedział, znacząco unosząc brwi. - Przepraszam, ja tylko chciałam się z panem zgodzić. Zatrzymał się pośrodku pustego holu, bez uprzedzenia uniósł jej podbródek i nie zważając na to, że próbowała się uchylić, zmusił, żeby spojrzała mu w oczy. - Isabello, dlaczego, gdy na ciebie patrzę, mam wrażenie, że widzę tylko część prawdy? - Nie rozumiem, o czym pan mówi - skłamała gładko, najmniejszym nawet gestem nie zdradzając ogromnego napięcia. - Tak mi to przyszło do głowy - rzekł z namysłem, pieszczotliwie gładząc palcem miękką, delikatną skórę jej podbródka. - Myślę o tobie więcej i częściej niż powinienem. Możesz mi wytłumaczyć, dlaczego tak się dzieje? Tęczówki jego brązowych oczu rozjaśniały miodowe cętki, dzięki którym ich barwa stawała się cieplejsza. Belli przyszło do głowy, że Edward ma usta poety i dłonie farmera. Wolała nie zastanawiać się nad tym interesującym połączeniem, bo i bez tego jej chłodne dotąd serce tłukło się w piersiach jak oszalałe. - Ależ Wasza Wysokość... - żachnęła się. - Czy usłyszę odpowiedź na moje pytanie? Dopiero teraz, gdy była tak blisko, zauważył, że miała piękne usta. Pełne, zmysłowe, wspaniale zarysowane. I to bez pomocy szminki. Był ciekaw ich smaku. Czy będą tak samo chłodne jak jej głos, i wyraziste jak jej oczy? To się musi natychmiast skończyć. Pragnienie, które w niej narastało, lada moment stałoby się trudne do opanowania. Dlatego zmobilizowała się i przełamując wewnętrzny opór, odwróciła głowę. - Nie znam odpowiedzi na pańskie pytanie - powiedziała, ale na wszelki wypadek uciekła spojrzeniem w bok. - Przychodzi mi do głowy jedynie to, że czasem mężczyzna czuje się zaintrygowany kobietą tylko dlatego, że jest inna niż te, do których przywykł. - Kto wie... - Puścił ją, choć zrobił to niechętnie. - Odwiozę cię do pałacu, a po drodze wspólnie się nad tym zastanowimy. ROZDZIAŁ TRZECI Bella mogła bez przeszkód poruszać się po pałacu i przylegających do niego terenach. Każde jej życzenie było od razu spełniane. Jeśli o trzeciej nad ranem naszła ją ochota na filiżankę gorącej czekolady, mogła śmiało o nią poprosić. Nie dość, że jako specjalny gość księcia mogła korzystać ze wszystkich pałacowych luksusów, to jeszcze przysługiwało jej prawo do posiadania osobistej ochrony. Towarzyszących jej ochroniarzy uznała za drobną niewygodę, gdyż przy swoim doświadczeniu i talencie mogła bez trudu wywieść ich w pole. Gdy więc oni myśleli, że siedzi zamknięta w swoim pokoju, ona była w zupełnie innym miejscu. Jednak życie pod ciągłą obserwacją rodziło pewien poważny problem. Otóż Bella nie mogła swobodnie kontaktować się ze swoimi łącznikami na zewnątrz. Korzystanie z pałacowej linii telefonicznej w ogóle nie wchodziło w grę. Przy takiej ilości numerów wewnętrznych istniało ryzyko, że nawet zaszyfrowana rozmowa zostanie podsłuchana. Bella rozważała nawet możliwość użycia własnego nadajnika, lecz szybko zrezygnowała z tego pomysłu. Jej sygnał mógł zostać łatwo namierzony, a ona nie po to poświęciła dwa lata na przygotowania, by w kluczowym momencie operacji dać się złapać z winy głupiego elektronicznego gadżetu. Zresztą zawsze uważała, że najważniejsze rozmowy powinno odbywać się w cztery oczy. Po dwóch dniach od przyjazdu do Cordiny wysłała list. Na kopercie widniał adres fikcyjnej osoby, w rzeczywistości zaś list miał dotrzeć do angielskiej komórki organizacji Blaque’a, która gęstą siatką oplatała całą Europę. Gdyby z jakichś względów został przechwycony i otwarty, niepożądany czytelnik dowiedziałby się, że Cordina to piękny kraj, a pogoda jest to cudowna. Jednak ci, w których ręce miał trafić, od razu wiedzieliby, jak rozumieć tych kilka banalnych zdań, w których Bella zaszyfrowała ważne informacje. Prócz swojego imienia i rangi podała datę, godzinę i miejsce spotkania, które chciałaby odbyć z członkiem lokalnej komórki. Napisała, że na dany sygnał stawi się w umówionym miejscu. Sama. Jeszcze tydzień, obliczała w myślach, biorąc pod uwagę czas potrzebny na to, by list dotarł do celu. Siedem dni i będzie mogła wreszcie przystąpić do tego, nad czym pracowała. Do tego czasu miała mnóstwo zajęć, więc nie groziła jej nuda. Tego dnia do pałacu przyjechała księżna Rosalie z rodziną. Od wczesnego ranka służba uwijała się jak w ukropie, usuwając wszystkie wartościowe przedmioty, które mogłyby niechcący wpaść w ręce książęcych wnuków. Ze szczególną pieczołowitością zabezpieczono bezcenną kolekcję słynnych jajek Faberge. Bella spędziła większość dnia na spokojnych zajęciach. Przed południem towarzyszyła Alice i Marissie w pokoju zabaw, potem zjadła lunch z członkami Towarzystwa Historycznego, a po południu wykorzystała porę sjesty na obejrzenie pałacowych piwnic i sprawdzenie, czy są odpowiednio zabezpieczone. Wczesnym wieczorem przygotowywała się do kolacji, którą miała zjeść w towarzystwie książęcej rodziny. Zapinając przed lustrem naszyjnik z pereł, myślała o tym, że dobrze będzie zobaczyć potomków Carlise’a w komplecie. Chciała im się dobrze przyjrzeć, bo w krótkim czasie musi poznać ich na wylot. Nie wolno jej pomylić się w ocenie, bo jeden błąd może zniweczyć cały misterny plan. - Natychmiast tu wracaj, ty mały diable!!! - krzyknął ktoś w korytarzu. Po chwili trzasnęły drzwi, rozległ się śmiech, a potem tupot dziecięcych stóp. Nim Bella zdążyła wstać i zobaczyć, co się dzieje, drzwi do jej pokoju otworzyły się na oścież. Mały chłopiec bez pytania wpadł do środka i niewiele myśląc, skoczył w stronę łóżka. Zanim pod nie wlazł, uśmiechnął się rozbrajająco i zawołał po francusku: - Niech mnie pani nie wyda! Proszę! Nie zdążyła nawet otworzyć ust, gdy pokoju wbiegł Edward. - Czy był tu taki mały, źle wychowany nicpoń? - Ja... to znaczy... nie. Nikogo tu nie było - odparła pewnym głosem, krzyżując ręce na piersiach. - Ale zdawało mi się, że słyszałam, jak ktoś przebiegał obok moich drzwi. - Aha. Jeśli go zobaczysz, natychmiast zamknij go w szafie - zawołał i pobiegł dalej. - Dorian!!! Ty mały złodziejaszku! Pamiętaj, że i tak cię dopadnę! - krzyczał na całe gardło, zaglądając do kolejnych pomieszczeń. Bella odczekała jeszcze chwilę, a kiedy upewniła się, że Edward zbiegł na dół, zamknęła drzwi. Potem uklękła przy łóżku i uniosła do góry brzeg kapy. - Niebezpieczeństwo minęło - szepnęła po francusku. Ciemna, rozczochrana główka ostrożnie wysunęła się spod łóżka. Chłopiec rozejrzał się na wszystkie strony i dopiero potem zdecydował się opuścić swą kryjówkę. Gdyby Bella nie widziała go wcześniej na zdjęciach, pomyślałaby, że jest dzieckiem kogoś ze służby. On jednak pochodził „z książęcego rodu. - Jesteś Angielką - stwierdził z powagą. - A wiesz, że ja bardzo dobrze mówię po angielsku? - Właśnie słyszę. - Dziękuję, że schowałaś mnie przed wujkiem. - Mały książę ukłonił się po dorosłemu. Nie miał jeszcze pięciu lat, ale już rozumiał, na czym polegają dobre maniery. - Wujek się zezłościł, ale zaraz mu przejdzie - oznajmił z przekonaniem. - A w ogóle to ja jestem książę Dorian, wiesz? - Naturalnie, Wasza Wysokość. - Bella z całą powagą wykonała przed nim dworski dyg. - To dla mnie wielki zaszczyt poznać cię. Jestem lady Isabell Swan - przedstawiła się, a potem przyklękła obok swego nieproszonego gościa i zapytała: - Czy można wiedzieć, Co Wasza Wysokość ukradł? Dorian najpierw zerknął na drzwi, potem przyjrzał jej się badawczo. Widocznie wzbudziła jego zaufanie, bo z łobuzerskim uśmieszkiem sięgnął do kieszeni i wyciągnął z niej jo - jo. Kiedyś zabawka musiała być błękitna, jednak z czasem kolor się starł i na szarej drewnianej powierzchni zostały jedynie jego resztki. Bella oglądała zabawkę z należytym szacunkiem. - To Edwarda? - zapytała. - Chciałam powiedzieć, Jego Wysokości księcia? - poprawiła się szybko. - Wspaniała, prawda? - Zachwycony chłopczyk obracał jo - jo w dłoni. - Wujek miał tyle lat co ja, kiedy je dostał. Teraz bardzo się na mnie złości, bo zakradam się do jego pokoju, żebyś się pobawić. Ale inaczej nigdy się nie nauczę. - Słuszna uwaga. - Rozbawiona, z trudem opanowała chęć pogłaskania główki rezolutnego księcia. - Zdaje się, że wuj Waszej Wysokości nieczęsto bawi się swoją zabawką? - Wcale się nie bawi! Trzyma ją na półce. I tak naprawdę, to pozwala mi na nią popatrzeć - przyznał z dziecięcą szczerością. - Złości się, jak zaczynam się bawić, bo wtedy plącze się sznurek. - Cóż, ta zabawa wymaga wprawy. - Właśnie! Dlatego muszę to wujkowi podkradać! - Rzeczywiście. Mogę zobaczyć? Dorian chwilę się wahał. - Dziewczyny nie znają się na takich rzeczach - powiedział nieufnie. - Wolą bawić się lalkami jak moje siostry - stwierdził, ale podał jej jo - jo. - Każdy lubi co innego - odparła, wsuwając palce w pętelkę. Ciekawiło ją, kiedy ostatnio robił to Edward. Sznurek był nowszy niż reszta zabawki, domyśliła się więc, że musiał być często wymieniany. Wprawnym ruchem posłała jo - jo w dół, zaczekała, aż zawirowało na końcu sznurka, po czym zgrabnie pociągnęła je do góry. - O, bardzo fajnie! - pochwalił Dorian. - Dziękuję, Wasza Wysokość. Jak byłam mała, też miałam taką zabawkę, tylko czerwoną. Bawiłam się nią, dopóki nie zjadł mi jej pies.

Posted in: Bez kategorii Tagged: kuba wojewódzki program, imiona dla yorka suczki, olga kalicka w ciąży,

Najczęściej czytane:

łysiejącego faceta ...

około trzydziestki i kobiety z małą dziewczynką z warkoczykami w dziale literatury dziecięcej. Żadne z nich nie mogło podszywać się pod Jennifer. ... [Read more...]

odejrzewają. A dlaczego by nie? Czy nie jest zwykle tak, że zabójcą okazuje się ktoś z rodziny? - Proszę posłuchać - powiedziała. - Myślę, że powinnam zadzwonić do adwokata. Policjantka o nastroszonych włosach wzruszyła ramionami. - Skoro uważa pani, że potrzebuje adwokata... My tylko zadajemy pytania. Caitlyn przeszły ciarki. - Prawda jest taka, wydaje mi się, że już o tym wspominałam, że niezupełnie pamiętam, co robiłam tamtej nocy. - Dlaczego? Chciała opowiedzieć o swoich chwilowych utratach przytomności, zanikach pamięci, kłopotach z poczuciem czasu, ale bała się, że zabrzmi to podejrzanie. Rutynowani policjanci jej nie uwierzą. - Czasami zdarza mi się wypić zbyt dużo - odpowiedziała. - I tamtej nocy była pani tak pijana, że pani nie pamięta? - Myślę, że powinnam skontaktować się z adwokatem. - Zepchnęła Oskara z kolan i wstała. Czas to skończyć. Reed odsunął krzesło. - Skoro potrzebuje pani adwokata... - Niech pan mi powie, czy potrzebuję, detektywie. To pan zadaje tu pytania. - My tylko próbujemy dowiedzieć się, co się stało. - Reed wykrzywił usta w grymasie, który miał uchodzić za uśmiech. - W porządku. Ale w obecności mojego prawnika - powiedziała i podeszła do drzwi, Oskar pobiegł za nią, stukając pazurkami o podłogę. - Pani Bandeaux, czy widziała pani swojego męża w dniu jego śmierci? - zapytała detektyw Morrisette. Czy widziała? Boże, co miała im powiedzieć? Że nie jest pewna? - O pomocy sąsiad zauważył na podjeździe pani samochód. Albo inny, bardzo podobny. Zesztywniała. Serce zaczęło jej łomotać ze strachu. A więc była tam... - Na miejscu oprócz krwi Bandeaux znaleźliśmy też inną krew. - Inną? - Kolana się pod nią ugięły, a rany na nadgarstkach znów dały o sobie znać. - 0 Rh+. Będziemy robić badanie DNA, więc potrzebujemy również próbki pani krwi. - Myślicie, że zabiłam Josha. - Chcemy po prostu zawęzić krąg podejrzanych. - Reed patrzył na nią zimnymi oczami, a ta Morrisette była bardziej ponura niż zwykle. Nie bawili się w dobrego i złego policjanta. Karty na stół, droga pani. - Mój adwokat się z wami skontaktuje - powiedziała, gdy wychodzili. Zamknęła za nimi drzwi. Cała się trzęsła, pulsujący ból za okiem ciął mózg na kawałki. Ból taki jak ten, który zwykle poprzedzał chwilowe utraty świadomości siejące spustoszenie w jej pamięci. Po raz pierwszy zorientowała się, że miewa zaniki pamięci, gdy była dzieckiem. Dochodziła wtedy do zdrowia po ciężkiej infekcji zatok. Miała sześć czy siedem lat, ale do dziś pamiętała to uczucie zaskoczenia: ocknęła się nagle na szkolnym boisku, było już zupełnie ciemno. Kiedy wreszcie wróciła do domu, nie potrafiła wytłumaczyć przerażonej i rozgniewanej matce, co się stało. Nikt nie wiedział, dlaczego nie wsiadła po szkole do autobusu, nawet Griffin, który widział ją ostatni i który zaproponował, żeby drogę do domu, prawie pięć kilometrów, pokonali pieszo. ...

Dziwne, że przypomniało jej się to właśnie teraz. Weszła po schodach, przeszła przez 81 sypialnię do łazienki i zauważyła odbarwienie na dywanie. Co się, do diabła, stało tej nocy, kiedy zginął Josh? Skąd ta krew w jej pokoju... i skąd krew jej grupy w domu Josha? To jeszcze nie dowód na to, że była w domu Josha. Mnóstwo ludzi ma grupę 0 Rh+. W tym większość członków jej rodziny. Jednak na nowo zdjął ją strach, przemożny i mroczny. Czy mogła... czy byłaby w stanie zabić męża? Nawet tak nie myśl! Przytrzymała się umywalki i poczekała, aż atak paniki minie. Opanuj się. Zrób coś! Zacznij działać, na litość boską! W szafce łazienkowej znalazła buteleczkę z proszkami od bólu głowy, wzięła dwie tabletki, poszła do gabinetu, usiadła przy biurku i podniosła słuchawkę telefonu. Potrzebowała adwokata, i to szybko. A co z alibi? Czy nie tego naprawdę potrzebujesz? - Och, zamknij się - warknęła. Usiadła na fotelu przy biurku i szybko przejrzała pocztę elektroniczną. Żadnej wiadomości od Kelly ani od nikogo innego. Zastanawiając się jak skontaktować się z Kelly, wykręciła numer do biura Amandy. Ale było już późno i nikogo nie zastała. - Świetnie - mruknęła i rzuciła słuchawkę. Gdzie, do diabła, podziewały się jej siostry, kiedy ich potrzebowała? Kelly wiecznie w rozjazdach, a Amanda prawie zawsze pochłonięta pracą. Cóż, tak czy inaczej, trzeba działać. Nie ma czasu do stracenia. Kto wie, jakiego asa kryje policja w rękawie. Kiedyś przez kilka lat Amanda pracowała w biurze prokuratora okręgowego, zanim doszła do wniosku, że mama płaca, długie godziny pracy i „kontakty z najmarniejszymi szumowinami, którym przypadkiem udało się wypłynąć na powierzchnię”, to nie dla niej. Bez trudu zmieniła działkę i zajęła się prawem cywilnym. Teraz tym samym szumowinom pomagała się rozwodzić. Powinna jednak znać jakiegoś dobrego adwokata w sprawach karnych. Caitlyn wykręciła numer do domu Amandy, odchyliła się na fotelu i czekała, przygotowana na kolejne połączenie z automatyczną sekretarką. - No, szybciej - ponagliła szeptem i usłyszała za sobą jakiś hałas. Zamarła. Przeszły ją ciarki, ale zebrała się na odwagę i odwróciła. To Oskar wszedł do pokoju. Odetchnęła z ulgą, ale w lustrze wiszącym na uchylonych drzwiach zobaczyła swoje odbicie. Wyglądała strasznie. Wyczerpana. Zaniedbana. Włosy miała potargane, cerę bladą i cienie pod oczami. - No, odbierz - wyszeptała, poklepując się ze zniecierpliwieniem po kolanie. Włączyła się automatyczna sekretarka i głos Amandy poprosił o zostawienie wiadomości po sygnale. Oskar wskoczył na jej kolana. - Amanda? Tu Caitlyn - powiedziała, niezadowolona, że musi rozmawiać z maszyną. Podrapała psa za uszami. - Potrzebuję twojej pomocy. W przeciwieństwie do mamy dobrze wiem, że nie jesteś obrońcą w sprawach karnych, ale mam nadzieję, że możesz mi kogoś polecić... Trzask. - Caitlyn? - głos Amandy brzmiał niespokojnie. - Jesteś tam jeszcze? Dopiero weszłam. Co się dzieje? Caitlyn odetchnęła z ulgą. - Właśnie była u mnie policja. - O rany. ... [Read more...]

molo, turyści na plaży, dzieci nad wodą. Nic groźnego, złowieszczego.

Prawie tak, jakby wyśnił cały koszmar. Dwukrotnie kontaktował się z ludźmi od kamery – był jakiś problem ze zlokalizowaniem filmu. – Daj nam jeszcze jeden dzień – poprosił technik. ... [Read more...]

Polecamy rowniez:


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 Następne »

Copyright © 2020 takietarasy.mielec.pl

WordPress Theme by ThemeTaste