czy mozna zarazic sie swierzbem od psa
ku wybuchł pożar. Pojawiłem się na miejscu jako pierwszy... Przez dwa następne dni huragan Helena srożył się wściekle, a potem przesunął się na północ. Pozostawił po sobie słoneczne niebo i tyle uszkodzeń, że wszyscy mieli pełne ręce roboty. Był chłodny poranek. Goście opuszczali dom Richarda. Laura zawarła kilka przyjaźni, podczas gdy Richard nawiązał szczególną więź z młodym policjantem, Markiem. Cieszyło ją to. Następnego ranka, gdy się obudziła, Richard przygotowywał śniadanie dla Kelly. Poczuła mocne ukłucie żalu. Już jej nie potrzebują. On ani Kelly. Dziecko było odpowiednio ubrane, jej długie, ciemne włosy były wyszczotkowane i upięte spinkami. - Dzień dobry - powiedział Richard, ale mina mu zrzedła na widok wyrazu jej oczu. Laura zmusiła się do uśmiechu. - Dzień dobry. Kelly kręciła się na krześle. Z buzi wystawał jej kawałek bekonu. Laura oderwała kawałek mięsa, zjadła, a potem cmoknęła dziewczynkę na powitanie. - Dobrze spałaś? - zapytał Richard, gdy nalała sobie kawy. Zasnęła, gdy się tylko położyli, a rano, jak zwykle, poszła do swojego pokoju. Marzył o tym, by budzić się w jej ramionach. - Tak, doskonale. Nie zdawałam sobie sprawy z tego, jaka jestem zmęczona. Laura zmusiła się do przeczekania śniadania, choć jej torby były już spakowane. Nie chciała jechać, nie chciała się z nimi rozstawać. Ale Richard poradzi już sobie bez niej. Spełniła swoje zadanie. Katherine Davenport dzwoniła wczoraj z informacją, że ma dla niej nowe zajęcie. Czas ruszać. -Jedziemy z Kelly do sklepu. Wybierzesz się z nami? -Nie, muszę skończyć pranie. I jestem jeszcze trochę zmęczona. Richard podszedł do niej i otoczył ją ramionami. - Brakowało mi ciebie wczoraj w nocy - powiedział. Ledwie kiwnęła głową. Richarda przestraszyła pustka w jej spojrzeniu. -Co się dzieje? -Nic, na co nie pomógłby sen. -Więc czemu nie wrócisz do łóżka? Jest dopiero ósma. -Może wrócę. Nie była w stanie wydusić z siebie prawdy. Kilka minut później Richard i Kelly jechali wolno drogą, gotowi stawić czoła światu i raz na zawsze rozwiać wszelkie plotki. Laura posprzątała po śniadaniu, przygotowała coś na obiad i wezwała taksówkę. Stała w porcie i zbierało się jej na płacz. Czuła się tak, jakby ktoś ćwiartował ją żywcem. Nie mogła znieść myśli o opuszczeniu dwójki najważniejszych dla niej ludzi, ale nie miała wyboru. - Dokąd ty się, do diabła, wybierasz? - usłyszała nagle zza pleców głos Richarda. Zesztywniała, ale się nie odwróciła. - Do domu. - Myślałem, że tu jest twój dom. W jego głosie wyraźnie słychać było gniew.