Rozmówczyni się rozłączyła.
– Suka! – syknęła O1ivia do słuchawki. Oczywiście, że Bentz jest w Los Angeles. Wiedziała o tym. Wiedziała także, że szuka Jennifer albo kobiety, która się pod nią podszywa. Spojrzała na wyświetlacz. Numer zastrzeżony. – Świetnie. Ani nazwiska, ani numeru telefonu, ani numeru kierunkowego. Nie dowie się, kto do niej dzwonił. To tylko głupi kawał, zadzwonił ktoś, kto wiedział, że Bentz pojechał do Kalifornii, żeby się dowiedzieć, co się stało z Jennifer. Tylko że mało kto o tym wiedział. W każdym razie nie tutaj, w Nowym Orleanie. Ona, Montoya... A więc dzwoniono z innego miejsca; postawiłaby wszystkie oszczędności na to, że z południowej Kalifornii. Bentz narobił zamieszania. Właśnie o to mu chodziło. Odkładając słuchawkę, rozważała, czy nie zadzwonić do męża i nie powiedzieć mu, co się stało, ale postanowiła tego nie robić. Na razie. Zamiast tego odrzuciła kołdrę i poszła do kuchni. Wypiła szklankę wody. Wyjrzała przez okno nad zlewem, wychodzące na podwórze, patrzyła, jak księżyc otula światłem cyprysy. Odstawiła szklankę i sprawdziła, czy wszystkie drzwi i okna są dokładnie pozamykane. Dopiero wtedy wróciła do łóżka. Spojrzała na zegarek i obiecała sobie, że za pięć godzin zadzwoni do męża i dowie się, co się, do cholery, dzieje. Bentz nie spał, szukał wiadomości, buszował w Internecie. Dlaczego morderca sióstr Caldwell, albo jego naśladowca, zaatakował akurat teraz, po dwunastu latach? Za późno, żeby dzwonić do O1ivii, więc podczas bezsennych godzin przypominał sobie wszystko o sprawie Delty i Diany Caldwell. To był koszmar, dla niego i dla rodziny, rodziców i starszego brata, też o imieniu na D... Donny? Danny? Nie... Donovan! Tak, tak miał na imię. Starszy o osiem lat od bliźniaczek, po tragedii zaopiekował się rodzicami. Najwyraźniej nie do końca mu się to udało, bo do Bentza dotarły plotki, że się rozwiedli. Wystarczyło, by zamknął oczy, a widział je znowu: nagie, zwrócone twarzami do siebie, skrępowane czerwoną wstążką, która przywodziła na myśl krew. W pierwszej chwili, kiedy je zobaczył, z trudem udało mu się powstrzymać odruch wymiotny. Ilekroć wracał myślami do dochodzenia w sprawie sióstr Caldwell, martwił się, że nie dał z siebie wszystkiego. Robił, co w jego mocy, zważywszy na to, w jakim wówczas był w stanie, ale okazało się, że to za mało. Bledsoe miał rację. Bentz zostawił wszystko na głowie Trimdada. A teraz wszystko wskazuje na to, że dwie dziewczyny straciły życie przez tego samego świra. Może gdyby wtedy bardziej się zaangażował, nie doszłoby do tego morderstwa i obie dziewczyny żyłby nadal. Po bezsennej nocy Bentz postanowił, że zaoferuje swoje usługi w sprawie nowego morderstwa. Wiedział, oczywiście, że nie zostanie na nowo pracownikiem LAPD, ale uważał, że może pomóc, służyć radą jako że był głównym śledczym w sprawie sióstr Caldwell. Powiedział to wszystko, gdy zadzwonił do byłego partnera, chcąc uzyskać więcej informacji. – Cholerny świat, Bentz, nie mogę o tym rozmawiać i dobrze to wiesz – żachnął się Trinidad. – A jeśli chodzi o to, dlaczego wróciłeś do Los Angeles, słyszałem od Hayesa – nie chcę mieć z tym nic wspólnego. Muszę myśleć o emeryturze. Nie chcę tego spieprzyć. I nie powiem ci nic o podwójnym morderstwie. Ani tobie, ani mojej żonie, ani dzieciom. Ani prasie. Ani nikomu. – Prowadziłem pierwsze dochodzenie. – Zakładając, że sprawy są powiązane. – Są. – Wiesz to na podstawie trzydziestosekundowej migawki w wiadomościach? Litości. Będę szczery. Nikt w departamencie nie chce twojej pomocy. Bentz nie rezygnował. Wspomnienie morderstwa sióstr Caldwell sprawiło, że wykonał kolejny telefon. Do Hayesa. – Wiedziałem, że zadzwonisz – odezwał się policjant. – To sprawa wydziału, Bentz. Nie