Warning: file_get_contents(http://hydra17.nazwa.pl/linker/paczki/takietarasy.mielec.pl.txt): failed to open stream: HTTP request failed! HTTP/1.1 404 Not Found in /home/tymek10/ftp/takietarasy.mielec.pl/paka.php on line 5
W modlitwie wspomnij go, władyko,

W modlitwie wspomnij go, władyko,

  • Janina

W modlitwie wspomnij go, władyko,

20 May 2022 by Janina

A ty, Księżniczko jego Marzeń, W kawiarni cichej napotkana, Ciało herosa łzami zroś. Ahoj! * * * Taki to był list. Z początku Berdyczowski i Pelagia słuchali tego wszystkiego z uśmiechem, bawiło ich porównanie przewielebnego do arcybiskupa Reims Turpina, niezmordowanego prześladowcy Maurów i towarzysza broni Rolanda z Roncevaux. Pod koniec tej obszernej epistoły na obliczach mniszki i podprokuratora odmalowała się jednak niepewność, a Berdyczowski nazwał nawet popisującego się Aleksego Stiepanowicza draniem. Postanowili nie ulegać prowokacji Aloszki i w żadne przypuszczenia co do zawartych w postscriptum zagadkowych aluzji się nie wdawać, zaczekać natomiast na jutrzejszą korespondencję z Nowego Araratu i wtedy już wszystko szczegółowo omówić. Ale w poczcie, która nadeszła nazajutrz, listu od Lentoczkina nie było. Nie przyszedł on też ani na drugi, ani na trzeci, ani na czwarty dzień. Przewielebny nadzwyczaj się zaniepokoił i zaczął przemyśliwać, czy nie napisać do ojca Witalisa o zaginionym emisariuszu, a jeśli tego nie zrobił, to tylko dlatego, że sytuacja była niezręczna: wypadłoby przyznać, że Aloszę wysłano do Araratu w tajemnicy przed archimandrytą. Na siódmy dzień, kiedy zgnębiony, znużony bezsennością Mitrofaniusz już się szykował, by wyruszyć nad Modre Jezioro osobiście (z lęku o Aloszę władyka przestał się przejmować komplikacjami dyplomatycznymi), list wreszcie nadszedł, ale był zupełnie inny od pierwszego. Biskup znów przywołał do siebie swoich doradców i przeczytał im otrzymane orędzie, ale minę miał już nie zadowoloną, jak poprzednim razem, tylko zakłopotaną. Tym razem nie było żadnych wstępów ani tytułów, Alosza od razu przeszedł do rzeczy. * * * Drugi list Aleksego Stiepanowicza Wiem, że spóźniłem się z dalszym ciągiem nad wszelką miarę, ale są po temu całkiem poważne powody. Otóż to: cał-kiem po-waż-ne. Czarny Mnich to nie sztuczki jakiegoś zręcznego oszusta, jak przypuszczałem z początku, tu idzie o coś innego. O co właściwie – na razie sam nie rozumiem. Lepiej opowiem o wszystkim zgodnie z kolejnością wydarzeń. Po pierwsze – żeby się nie zaplątać, a po drugie – mam ochotę samemu sobie przepowiedzieć, co tu się właściwie działo, co było najpierw, a co potem. Bo bez tego w głowie mi się kołuje. Wysławszy do Waszej Przewielebności poprzedni list i spożywszy solidną kolację (czyżby minął zaledwie tydzień? wydaje się, że miesiące, a nawet lata), poszedłem na Mierzeję Postną niczym na wesoły piknik, zawczasu smakując kawał, jaki wytnę przypuszczalnemu mistyfikatorowi, który postanowił postraszyć spokojnych mnichów. Rozlokowałem się między dwoma wielkimi głazami, w wybranym z góry miejscu, z wszelkimi wygodami. Podścieliłem sobie zabraną z hotelu kołdrę, w moim termosie chlupotała herbata z rumem, w zawiniątku miałem przygotowane słodkie pierożki ze znakomitej tutejszej cukierni „Kuszenie Świętego Antoniego”. Siedzę sobie, przekąszam i podśmiewam się w oczekiwaniu na wzejście księżyca. Na jeziorze ciemno choć oko wykol, ni licha leśnego (ściślej – wodnego) nie uświadczysz, i tylko mętnie prześwituje plama Rubieżnej. Ale oto na gładzi zarysowała się żółta ścieżka i barwa nocy, dotąd monotonnie czarna, zaczęła się mienić, ciemność pobladła i odpełzła na skraj nieba, a pośrodku zajaśniał księżyc. I w tej samej chwili prosto przede mną, częściowo przysłoniwszy blady dysk nocnego świecidła, pojawiła się wąska, czarna sylwetka. Gotów jestem przysiąc na wszystko: dopiero co, sekundę przedtem, jej tam nie było i nagle jest: spiczasta – wyciągnięta w górę, lekko się kołysze. I niezupełnie tam, gdzie się jej spodziewałem (i gdzie z wody wystawał z lekka płaski kamień), tylko trochę z boku (gdzie żadnych kamieni nie ma). W pierwszej chwili zdumiało mnie tylko to: skąd widmo mogło się wziąć?

Posted in: Bez kategorii Tagged: smutna piosenka o życiu, olga kalicka w ciąży, najlepsze kremy na cellulit,

Najczęściej czytane:

- Ależ tak. Kochasz ich i wierzysz w nich.

- Bo są łatwi do kochania. 136 JEDNA DLA PIĘCIU Stwierdzenie Malindy niesamowicie rozśmieszyło ... [Read more...]

podeszła do okna. Odciągnęła zasłonę, usiadła na ławce i patrzyła

na burzę. Woda była czarna, fale spienione i białe. Czuła się tak, jakby to ona była morzem, żywym i bijącym o brzeg, próbującym wessać wszystko w ciemność. ... [Read more...]

ie ...

przywołał gestem kelnerkę i zapłacił jej. – Wracajmy do pracy. Robota czeka. – Bardziej niż myślisz. – Odsunęła krzesło, chcąc wstać, ale Richard ... [Read more...]

Polecamy rowniez:


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 Następne »

Copyright © 2020 takietarasy.mielec.pl

WordPress Theme by ThemeTaste