- Każdy wie, co może zdziałać kusza - powiedział
twardo Nate. - A żadne z nas nie pływało przy wraku - dodała Cindy. Ratownik wypytał każdego z nich z osobna, potem zapytał o inne łodzie. Dane wymienił nazwy co najmniej pięciu, które stały na kotwicy. - Zrobimy co w naszej mocy. - Pokręcił głową. - Gdybyście kogoś widzieli... - Wiem, o co panu chodzi - przerwał mu niecierpliwie Dane. - Gdyby do pana strzelano, z pewnością popłynąłby pan w to miejsce, żeby ułatwić bandycie zadanie, prawda? - I jesteście państwo pewni, że nikt z was nie zachował się... nieco lekkomyślnie? - Jesteśmy - odpowiedział mu Jorge tonem, w którym brzmiała uraza. - Tak jest - dodał Larry. Wskazał Dane'a i Kelsey. - To są ludzie - podniósł swoje trofeum - a to jest ryba. Wiemy, na czym polega różnica. Funkcjonariusz zesztywniał. 271 - Wypraszam sobie ten sarkazm. Jesteśmy na wodzie po to, żeby państwa ratować. - Oczywiście. Wykonujecie bardzo ważne zadanie - łagodziła konflikt Cindy. - Mamy też do czynienia z handlarzami narkotyków, także z piratami, którzy strzelają, gdy tylko nas widzą, z uchodźcami i... - Z fajtłapami - zakończył za niego Nate. Ratownik pozwolił sobie na nieznaczny uśmiech. - Tak, to prawda. Jeśli obraziłem państwa swoim pytaniem, to przynajmniej wiecie dlaczego. - Nikt się nie obraził, szanujemy waszą pracę - uspokajał go Dane. - Sprawdzicie wszystkich, którzy byli na tych łodziach, prawda? - Tak, oczywiście. Znam większość z tych jachtów. Czy poza nimi cumowały tu inne? Takie, których nazw pan nie zapamiętał? Dane skinął głową. - Tak - potwierdził. Widać było, że jest na siebie zły. - Nie wymienił pan tamtej. - To moja. - Aha, przypłynęliście dwoma łodziami? - Wiedziałem, że zastanę tu moich przyjaciół - wyjaśnił Dane. - Wskoczył pan do wody w tym momencie, kiedy do pana i przyjaciółki strzelał niewidzialny nurek? - Tak. Kelsey stwierdziła, że wszyscy wpatrują się w Dane'a. - Dobre wyczucie czasu. 272